7/8 tygodni

W poniedziałek byłam na wizycie kontrolnej. Trzeba było zobaczyć czy wszystko się "oczyściło". Czy jest ok. Głowa zaczęła się uspokajać. Serce jeszcze trzepotało. We wtorek miałam iść pierwszy dzień do nowej pracy. Miałam też nową prywatną pacjentkę. I w końcu po długiej przerwie wieczorem czekały na mnie kolejne zajęcia kursu. 
Poszłam na kontrolę. Zostałam. 

Teraz na chłodno, wszystko łatwiej jest zrozumieć.

Po tygodniu, łez i pytań to co opłakiwałam, było zwykłym pseudo pęcherzykiem. Mały siedział w prawym jajowodzie. Była 10.00 Do pracy miałam na 11.00 Nic nie było wtedy ważne. Pomyślałam tylko przez chwilę, że za parę minut mogę przejść na drugą stronę Doliny... i że tego nie chciałam. Nie jestem gotowa.  Choć czy kiedykolwiek można się na to przygotować? 

 Lekarze uwijali się jak w ukropie, wszystko musiało być na już. Setki pytań, wywiadów, Czy jest Pani uczulona, czy miała Pani jakieś zabiegi, jaka grupa Krwi? I ciągle te same pytania: Jak się Pani czuję? Czy wszystko dobrze? Czy boli?  Podeszłam do swojej torby by wyjąć mleczko do demakijażu i zaczęłam zmywać makijaż,- Co Pani robi? - Zmywam makijaż, bo pewnie będę niedługo płakać - odpowiedziałam. Nie pozwolili mi schylić się znowu do torby. 

Zabieg miał być o 12. 
O 11.15 leżałam już na stole. 
O 13.00 mnie wybudzali. Pamiętam, że bardziej niż ból dokuczało mi przeraźliwe zimo i dreszcze. 
Tego dnia nie miałam siły płakać. 

"Nie trzeba hamować łez, bo łzy to nie krwotok". 

Co było najgorsze? 
To, że leżałam na sali z Matkami oczekującymi na poród. Noce kiedy przychodziła położna z KTG i słychać było bicia serduszek. Paradoksem były momenty kiedy jakiś mały Kotek się narodził i słychać było płacz - wtedy każda się uśmiechała.

Ból? Wiem, że był. 
Rany. Dreny. Cewnik. Kroplówki. Wenflony na dwie ręce. Gorączka. 
To wszystko to NIC. 
Czas działa na moją korzyść. Wszystko się goi.
Serce też, może trochę gorzej, ale jednak. 

Odkąd pamiętam, nigdy nie chciałam być mamą. A wystarczył jeden dzień. Dzień w którym się dowiedziałam, że będę Mamą. Tego uczucia nigdy nie zapomnę. Jak w ciągu kilkunastu godzin, pryskały wszystkie lęki z dzieciństwa, obecnych sytuacji. Ten rodzaj Radości, którego nigdy wcześniej nie znałam. Mały Kazio uczynił ze mnie Mamę. Żadnemu człowiekowi nie udało się mnie tak zmienić – mojego myślenia o życiu, o sobie. 

Dziękuję Ci, Synku. Kocham Cię
 - Twoja Mama.


"Czasami po prostu nie masz wpływu na to, co się dzieje. Niektóre okoliczności nie wynikają wcale z Twoich błędów i pozostają poza Twoją kontrolą. Zawsze jednak masz pewien wybór - możesz albo się poddać, albo z nadzieją walczyć o lepsze życie. Jeśli chcesz posłuchać mojej rady, pamiętaj, że nic nie dzieje się bez powodu i że ostatecznie z każdego doświadczenia może wypłynąć jakieś dobro" Nick Vujicic

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty