Huragan w Dolinie Muminków

Od kilku dni chodzę wkurzona.
Choć słowo wkurzona, wydaję się stanowczo zbyt łagodne.
Awantury słychać na 4 piętrze.
A w pracy... modle  się żeby nie przegryźć klientowi tętnicy... .

Jak można być takim.... sama nie wiem kim.
Ludzie są na maxa wkurzający. Irytujący. Zimni. Chamscy. Dochodzą się nie mając racji. Oceniają, nie słuchając drugiej strony....

Nie wiem jak Bóg z nami wytrzymuje...
Ja sama ze sobą ostatnio nie wytrzymuję.

Mam taki rzut hormonów...
Płaczę, śmieje się, wkurzam, strzelam focha, chce żeby mnie przytulił.

Nic mi się nie chce.
Choć, chyba nie o to mi chodzi.
Nie chce mi się starać dla innych.
Sprzątać.
Być miłą, bo tak wypada. Broń Boże, żeby Kogoś nie urazić.

Po raz pierwszy od dawna, a może w ogóle po raz pierwszy. Mam swoje zdanie.
Nie podoba się to moim bliskim.
Co się z Tobą dzieje? Nie byłaś taka. 
A no nie byłam.
Byłam za to na każe zawołanie. Ponad swoje siły. Ponad swoje potrzeby.

Kroplom w morzu mojej goryczy jest aplikacja, którą ściągnęłam.
UWAGA! Lokowanie produktu :)
Adoptuj Mnie- aplikacja ułatwiająca, modlitwę za dzieci zagrożone aborcją. Mistrzostwo! Polecam!

Jednakże zauważyłam, że odkąd ją mam moje samopoczucie uległo pogorszeniu.
Kilka miesięcy temu miałam ciąże pozamaciczną. Wykrytą bardzo późno.
Bogu dziękuję, że uratował wtedy moje życie.
Cała ta sytuacja, odbyła się w bardzo szybkim tempie. Dużo się działo, a moje emocje był chyba zablokowane. Z perspektywy czasu, widzę , że nie przeżyłam wtedy tej sytuacji tak jak powinnam. Co to znaczy? To znaczy, że zbyt szybko pozwoliłam sobie na zapomnienie. Ból strąciłam gdzieś na bok. Oddałam się w  wir skądinąd dobrych rzeczy. Ale prawda jest taka że ciało nie zapomina. Emocje też nie. I dają teraz o sobie znać.
Za każdym razem, kiedy robię test ciążowy,
Kiedy robię betę.
Kiedy okres się spóźnia, albo występuję plamienie.
Kiedy czytam z aplikacji słowa od adoptowanego Malucha. Wczoraj dowiedziałam się, że bedzie to chłopak :) Nie wiem, może to forma jakiejś terapii dla mnie?  A może po prostu się pogrąże.

Każdego 8 dnia miesiąca, pewna Wspólnota modli się za małżeństwa, które mają problem z poczęciem. Wczoraj też zrobiłam test, który był negatywny. Przez chwilę przeszła mi myśl, żeby nie iść. Przecież ON złamał daną mi obietnicę.
Ale jak to? ON?
On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.(2Tm2.13)


Koniec. Kropka. Pytań dalszych brak.
Idą na mszę, pomyślałam, że nie modliłam się dawno za  siebie samą. Że zawsze jest ktoś inny. Mąż. Małżeństwo. Kazio, który jest już w niebie. Macierzyństwo. Na mnie nie ma miejsca. Na to co przeżywam. Na emocje, pragnienia.
Modliłam się wiec za siebie. Było mi źle, tak po ludzku. Nie mogłam się skupić. I nie wiem jak to zmienić.
Usłyszałam słowa: Ja już za to umarłem.

Po kościele, pojechałam sama do babć. Choć w cale nie miałam ochoty.
Spędziłam dwie godziny 2 godziny na naprawianiu pilota i telewizora. I tylko obecność babci powodowała, że nie leciały na głos siarczyste "urwy". Starałam się nie wybuchnąć.
Byłam oschła.
Wieczorem babcia zadzwoniła, z płaczącym głosem dziękowała, że jestem na każde zawołanie, że jej pomogłam. Nie tylko za dziś, ale za wszystko. Że to bardzo docenia. Że może zawsze na mnie liczyć.

Było mi głupio, że ona mi dziękuję, a ja siedziałam tam jak za karę.
Ale jej słowa zadziałały jak miód na moje serce.

Potrzebuje takich słów.
Moje serce potrzebuje takich słów






Komentarze

Popularne posty